Koniec września. Zegar wybija 8 godzinę. Lekcja języka polskiego. Poranne przytulenie dzieci, a w mojej głowie niespokojna myśl „Dziś zapoznam uczniów z wyrazem segregacja”.
Segregacja śmieci. Pojemnik żółty, zielony… Plastyk, szkło, papier, odpadki. Tak dużo nowych słów, które mogą moich maluchów wystraszyć. Muszę coś wykombinować, by ich zaciekawić. Do roboty! W zeszytach ćwiczeń za pomocą nalepek posegregowaliśmy śmieci, obejrzeliśmy zdjęcia zanieczyszczonej naszej planety. Smutno. Jednak brakuje nam szacunku do naszych lasów, jezior i pól. Zaczynam słyszeć, jak dzieciaki jeden głośniej, drugi ciszej, opowiadają, że w lesie widziały opony, na boisku papierki od cukierków, w jeziorach – butelki i szkło. „Kto tak robi?” – zapytałam. Odpowiedziały mi, że ludzie i zapytały: „Dlaczego?” To chyba trudniejsze pytanie, niż wyjaśnienie słowa segregacja. Po lekcji jęz. polskiego usłyszałam prośbę. W czasie lekcji wychowania fizycznego, uczniowie chcą wyjść na spacer…, by uzbierać śmieci. W takich sytuacjach wiem i rozumiem, że przyszłość należy do tej wspaniałej młodzieży, która na razie niezręcznie pisze, jeszcze powoli czyta, ale ma ogromne serce. Ma wiarę, że to my jesteśmy odpowiedzialni za piękno naszych miast, wioseczek, pól, jezior, mórz i oceanów, że przyjaźń z przyrodą i zwierzętami znieczula chaos i wnosi w nasze życie harmonię. Wyposażeni w rękawiczki, woreczki i dobry nastrój – ruszyliśmy na zbiory śmieci. Zasmucał każdy papier, butelka, patyk od lodów, ale cieszyło też bycie razem, chęć oczyścić drogi, którymi codziennie chodzimy. Przyznaliśmy też, że Stare Troki są na ogół czyste, a to znaczy, że ludzie dbają nie tylko o piękno miasteczka, ale i piękno swego serca i sumienia.
Diana Tomaszewicz,
wychowawczyni 2 klasy,
nauczycielka klas początkowych